GAZETA WYBORCZA o „Karmie” na wolności – wywiad z Joanną
Zapraszamy do przeczytania wyjątkowego wywiadu Piotra Zapotocznego z Joanną. O sztuce, wolności za murami zakładu karnego, życiu… Polecamy bardzo (fot. Franek Mazur)
Zadaniem artysty jest inspirować ludzi do przemian. Aby zrozumieć sztukę, trzeba mieć trochę czasu, otwartości i ciekawość. Wydaje się to może paradoksem, ale za murami zakładu karnego można doświadczyć wolności.
Artystka wygrała konkurs Debiuty 49. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Rok temu zaangażowała się w projekt „Kultura w więzieniu”, koncertując w półotwartych zakładach karnych dla kobiet i mężczyzn. W najbliższą sobotę wystąpi w Grodkowie. Na widowni zasiądą wówczas pensjonariusze z zakładu karnego, ich rodziny, bliscy a także inni mieszkańcy tego miasta. To pierwsze takie wydarzenie w Polsce.
Piotr Zapotoczny: Pierwszy koncert dla osadzonych zagrała pani w ubiegłym roku we Włocławku. Czy wcześniej miała pani styczność z systemem penitencjarnym?
Joanna Kondrat*: To było moje pierwsze spotkanie w takim miejscu. Na koncert zostałam zaproszona po wykonaniu utworu „Karma” w Telewizji Polskiej. Słowa utworu dotknęły oglądających program osadzonych. Napisał do mnie ich opiekun. Traktowałam to, jako bardzo ważne doświadczenie artystyczne i duchowe. Jednak musiałam dojrzeć do decyzji o wejściu do zakładu karnego. Rok po otrzymaniu zaproszenia, nagrałam płytę, znalazłam wydawcę. Poczułam się dostatecznie silna i gotowa do konfrontacji z życiem w jego ciemniejszej odsłonie. A tym jest dla mnie rzeczywistość więzienna.
Przypuszczam, że wchodziła pani do wiezienia z bagażem pewnej wiedzy, czy raczej oceny przebywających tam osób. Jak wyglądała konfrontacja tych refleksji z rzeczywistością?
Na chwilę przed koncertem, poinformowano mnie, że osiemdziesiąt procent odbiorców, którzy zadeklarowali udział, to mordercy. Taka informacja paraliżuje na chwilę. Poczułam się naiwna i pomyślałam, że być może zaufałam sobie za bardzo.
Pierwszy koncert miał miejsce w jednym z najcięższych więzień w Polsce. Już sam dźwięk zamykania ciężkiej bramy powoduje, że oglądasz się za siebie z niepokojem. Na poziomie duchowym, czy metafizycznym, odczuwa się też mieszaną energię.
Potem doświadczasz spotkania z człowiekiem, który dźwiga potężny życiowy bagaż i bariera znika. Nagle zdajesz sobie sprawę, że jedyne czego się boisz, to czy masz mu dostatecznie wiele do powiedzenia, jako artysta. Troska tych ludzi, ich otwartość i wdzięczność za spotkanie były ujmujące. Kultura i reakcja na przekaz bardzo mnie dotknęły.
Dlaczego?
Spotkałam tam ludzi spragnionych wrażeń i przestrzeni na refleksję. Po pierwszym koncercie poczułam dobitnie, że jedynym kryterium spotkania z ludźmi jest próg wrażliwości. O tym się dziś zapomina. Mamy jakąś wartość zewnętrzną, etykietę, która często stanowi barierę poznania. To, czy ktoś jest wykluczony, czy na wolności, nie ma, z punktu widzenia artysty, znaczenia. Żyjąc na wolności, bywamy bardziej duchowo i psychicznie zamknięci, niż ludzie odgrodzeni od świata fizycznie. Sami sobie to robimy.
Jakie refleksje wzbudził w pani pierwszy występ w zakładzie karnym?
Na co dzień pracuję z dziećmi. Obserwuję ich ciekawość i otwartość. Widzę, jak bardzo przeżywają negatywne konsekwencje swoich zachowań. Czasami robią źle, nie wiedząc, dlaczego. Jakkolwiek niezrozumiałe może się to wydawać – w kontakcie z osadzonymi znalazłam podobną energię i czystość. Czułam też ogromną odpowiedzialność za to, co się dzieje z emocjami tych ludzi.
Jeśli wchodzi się do tak szczelnego świata z zewnątrz – wszystko widać, jak na dłoni. Nieszczerość zostałaby wykryta natychmiast. Dla mnie, to spotkanie było jak barometr prawdomówności i test na czytelność artystycznego przekazu.
Myślę, że wielu wykonawców grających koncerty na wolności, życzyłoby sobie tak uważnych widzów. Skłoniło mnie to też do refleksji a propos roli sztuki i artysty.
Komercja postępuje i to jest przerażające. To, co tworzymy jako artyści, bywa nastawione na zarobek – z założenia chodzi więc o branie, a nie dawanie. Sztuka, jako taka, selekcjonuje odbiorcę. Jest odbiorca premium, o którego się zabiega, bo za twórczość artysty będzie w stanie sporo zapłacić, a obok jest odbiorca najmniej pożądany – taki, który na pewne rzeczy pieniędzy nie ma. Ma natomiast potrzeby i wrażliwość. Parametr ludzki się zatraca.
Jest też druga strona medalu – cena wolności artystycznej i tworzenia poza parametrem komercyjnym.
Aby sztukę zrozumieć, trzeba mieć trochę czasu, otwartości i ciekawość. Sztuka ma dziś więc związane ręce, bo ludzie nie mają na nią czasu.
Wydaje się to może paradoksem, ale za murami zakładu karnego można doświadczyć wolności. Tej artystycznej. Przebywający tam ludzie mają w sobie ciekawość i czas na refleksję. Szkoda tylko, że musiało wydarzyć się tak wiele złych rzeczy, zanim znaleźli
w sobie przestrzeń, aby się zatrzymać.
Po pierwszym koncercie przez długi czas chodziło za mną pytanie: „a co się musi wydarzyć w naszym życiu, ludzi na wolności, żebyśmy znaleźli czas na ważne drobiazgi, żebyśmy nie przegapili granic?”.
W ilu zakładach karnych zagrała pani do tej pory?
Za mną osiem spotkań z osadzonymi. Pierwsze wydarzenie było najmocniejsze. Każde kolejne było mocne, przynosiło bowiem spotkanie z ludźmi z potężnym życiowym bagażem, tyle, że wiedziałam już, jak mniej więcej to działa.
Zaangażowała się pani również w inny projekt z udziałem skazanych…
Podjęłam współpracę z inicjatywą „Bieg na sześć łap”. To cudowna akcja zainicjowana w Olsztynie, w ramach której osadzeni wychodzą na kilka godzin na wolność, po to, by biegać z psami ze schronisk. Akcja ta realizowana jest obecnie w 35 miastach w Polsce. To, swoją drogą, ciekawa płaszczyzna wzruszających obserwacji. Zwierzęta reagują na emocje, czują nasze intencje. Wykluczony, czy nie – ważne, czy jesteś dobrym człowiekiem.
Podczas sobotniego koncertu w Grodkowie, na widowni obok siebie usiądą ludzie przebywający na wolności i skazani. Jaka idea towarzyszy tej inicjatywie?
Niezależnie od statusu i miejsca, z którego ludzie przybędą na to spotkanie, wszyscy będą równi w emocjach. Równi po prostu. Dla osadzonych będzie to okazja do spotkania z rodzinami i konfrontacji z lokalną społecznością. Dla lokalnej społeczności – konfrontacja z nieprzeniknionym dla nich światem osadzonych, na bardzo neutralnym gruncie.
Zaprosiliśmy wykluczonych do szerszej wspólnoty. Jedynym kryterium przynależności do tej grupy, tego wieczoru – jest wrażliwość. Cieszę się, że to spotkanie udało
się zorganizować dzięki otwartości i poczuciu misji wspaniałych ludzi z Ośrodka Kultury i zakładu karnego w Grodkowie.
—–
*Joanna Kondrat, piosenkarka i autorka tekstów. Laureatka wielu nagród muzycznych. Latem ubiegłego roku ukazała się jej druga płyta pt. „Karma” w której powstanie zaangażowali się m.in. Stanisław Soyka, Ten Typ Mes, Jerzy Sosnowski, czy Rafał Olbiński.
W teledysku promującym utwór o tym samym tytule wystąpili skazani z zakładu karnego we Włocławku.