Aktualności

najnowsze informacje
13 maj 2017

Wywiad z Joanną w Gazecie Olsztyńskiej

Niebieski Koncert stał się płaszczyzną dla przemyśleń na temat istoty dzieciństwa, rodzicielstwa, luk w szkolnictwie i wyobraźni. Zapraszamy Was do lektury wywiadu Ady Romanowskiej z Joanną, opublikowanego w Gazecie Olsztyńskiej. (fot. Luc Chives (zk) i Franek Mazur (portret)

Co taka drobna blondynka robi w więzieniu?

— Śpiewa. Rozmawia. Pyta i ustala, jak jest. Czasami się wzrusza. A czasami daje się przerazić

Czym?

— Jeden na dziesięciu siedzi za przemoc w rodzinie, dręczenie najbliższych. Na przykład tym.

Ale więzienie to też szok

— Dziś – mniejszy, niż przy pierwszym koncercie. Kiedy pierwszy raz słyszysz, że 70 procent osób na sali, to sprawcy zabójstw – z pokorą przyznajesz, że może przeceniłaś swoją siłę. Potem dociera do ciebie, że przecież taka jest prawda. Fakt, z którym byłaś gotowa się zmierzyć. Z każdym koncertem było łatwiej. Nie pytałam też nigdy później, kto siedzi na sali. Nie śpiewałam dla skazanych, a dla ludzi. Rozmawiałam też z ludźmi.

I co usłyszałaś?

— Większość wypiera to, co się stało. Obarcza innych odpowiedzialnością za swoje czyny. My, na wolności, niewiele się w tym zakresie niestety różnimy. Nie lubimy nazywać swoich błędów po imieniu. Chętnie znajdujemy wymówki.

Mówili ci, dlaczego trafili za kratki?

— Wielu osadzonych przyznaje, że w dzieciństwie byli poniżani. Rodzice pili i bili. Zostali nakarmieni brakiem szacunku i brakiem miłości. Przez trzydzieści lat swojego życia „ćwiczyli” taki model zachowania i w końcu stał się on naturalny. To tak głęboko w nich zakorzenione i nieuświadomione, że nie potrafią inaczej.
Inni nie umieli odpowiedzieć, dlaczego tu są. Mówili za co ich skazano. To dwie różne kwestie.

Czy więzienie ich zmieni?

— System w niektórych przypadkach jest bezradny. Co możesz zrobić, kiedy osoba, która zabiła, otwarcie mówi, że nie daje żadnej gwarancji, że kiedy wyjdzie nie zrobi tego ponownie?

Pewnie jeszcze bliskich obwiniają o swoje zachowanie.

— Kiedy ludzie żyją ze sobą w małżeństwie dwadzieścia, czy więcej lat, często dochodzi do nadużycia w postaci przeświadczenia, że małżonek jest własnością, którą mogą kontrolować i nawigować. I że mogą wtedy wszystko. Grożenie przysłowiowym palcem, ustawianie i rozliczanie według własnych oczekiwań, wyzwiska i kary, czasami fizyczne, wobec niesubordynacji stają się dla niektórych codziennością. Każdego dnia ta granica też przesuwa się dalej. A oni zaskoczeni pytają „ale co to za przemoc, przecież w co drugim domu tak jest”.
Wystarczy zapytać: „a ty chciałbyś być tak traktowany”? Wtedy odpowiedź brzmi: „może rzeczywiście jest coś z tym nie tak”.

A ofiary przemocy mają związane ręce.

— Przemoc zawstydza jej ofiary. Przyznanie się do tego, że jest się ofiarą, to wciąż jeszcze obciach w naszym kraju. Często zakłada się, że z ofiarą jest coś nie tak — a może to ona sprowokowała, może ona zawiniła, może ma coś z głową, skoro tyle lat żyła w tym chorym schemacie. Nagle przestało jej pasować? Chyba coś tego miała, skoro w tym była? Kiedy dochodzi do wypadku samochodowego, w szpitalu odnotowuje się: ofiara wypadku. Nie kwestionuje się konieczności wysłania karetki w miejsce wypadku. Jeśli dochodzi do przemocy domowej – czy jest to gdzieś zapisane? Jest taka kategoria? Kiedy dzwoni ofiara albo świadek przemocy domowej, pozostaje pytanie „czy na pewno dzwoni pani/pan pod właściwy numer? Może lepiej na policję?”. Wiele bym dała, aby szerzej mówić o tym już w szkołach. Jeżeli nie będziemy mówić dzieciom, czym jest przemoc i że nie zawsze ma wymiar fizyczny – jak mają nauczyć się rozpoznawać, że granice już zostały przerwane.

Czym skorupka za młodu nasiąknie…

— Nauczyciele w szkołach są zarzuceni papierami. Wymaga się od nich formalności, zabierając czas na realną pracę nad człowiekiem. Zmęczeni, a czasami zniechęceni, często przegapiają ważne sygnały ze strony dzieciaków. Żyje się coraz gorzej, rodzice, zamiast przyglądać się dzieciom, pilnują targetów wyznaczanych przez właścicieli korporacji. Czasami za nieadekwatne pieniądze.
Po powrocie do domu padają na twarz, spychając dzieci przed telewizor. Kto to zatrzyma? Patrzy na to dziecko.
Większość skazanych, z którymi rozmawiałam, wyznała, że pierwsza terapia, z jakiej mogli skorzystać, miała miejsce w zakładzie karnym. To trochę za późno… Większość nie miała żadnych granic w domu. A w szkole byli traktowani jak trudna młodzież z patologicznej rodziny.

Niebieskim Koncertem, którego częścią jest Niebieski Film, chcę zwrócić uwagę na problem, o którym w naszym kraju mówi się dopiero, kiedy znany polityk źle się odezwie do żony. Ofiary są często pozostawione same sobie. Sprawcy mają często wolną rękę.

Z normalną młodzieżą nie ma takich problemów?

— Bywa, że przegrywam, nie potrafiąc się zdystansować. Zdarza się, że wybucham. Staram się jednak każdorazowo analizować takie sytuacje. Pamiętam o słowie „przepraszam” i umiem przyznać, że byłam w błędzie. Wiedząc, jak reaguję, unikam pewnych rozmów, okoliczności, na które jeszcze nie mam w sobie rozwiązań. Bo nie chcę widzieć siebie w nerwach. Nie chcę też, aby ktokolwiek stał się ich odbiorcą. Kluczem do tego jest praca nad sobą, pokora, świadomość granic. Własnych i cudzych. Takie rzeczy wpaja się dzieciom w pierwszych latach. W domu i w szkole. Jako mama sześciolatka chciałabym, aby w szkole w tym zakresie zrobiono coś więcej, niż organizacja spotkania z policjantem i 45 minutowa pogadanka na godzinie wychowawczej. To za mało. Nawet jeśli policjant ma fajny mundur. Rozmowa z panią ze straży miejskiej też niewiele da w tym temacie. Brakuje regularnych, praktycznych zajęć z psychologiem, który powie: „jeśli poczujecie, że jesteście wściekli, zawsze możecie wyjść, albo pójść tu czy tam”. Dzieciaki nie wiedzą, gdzie jest właśnie to „tu czy tam”. Nie mają narzędzi rozładowywania emocji. Często nikt im nie objaśnia, gdzie ich szukać. Stają się ofiarami spiesznej codzienności, nieobecności rodziców, nadużyć z ich strony, niedostatku, czasami emocjonalnego, czasami czasowego, niekiedy obu. Samo powiedzenie, że przemoc jest zła, to jakby wyznanie, że masło jest żółte.

Dużo jest jeszcze w temacie ofiar przemocy do zrobienia…

– „Dużo”, to za małe słowo. Usypianie mechanizmów obronnych ofiary trwa bardzo długo. Proporcjonalnie długo trwa czasami otwieranie tych osób na rozmowę. Drugie tyle przywracanie zdrowego spojrzenia na siebie i przywrócenie świadomości bezpiecznych granic. To często osoby poddawane tak długotrwałemu oddziaływaniu, że w końcu się przyzwyczajają.

Ale muzyka łagodzi obyczaje.

— I ja w to wierzę. Na koncertach w zakładach karnych czasami udawało mi się nakłonić osadzonych do wspólnego śpiewania. Byli zaskoczeni swoją reakcją. Relacjonowali później, że to było, jak powrót do pewnego wspomnienia. Obrazu z czasów, kiedy byli lepszą wersją siebie samych. Czułam się jak na spotkaniu z małymi dziećmi. Widziałam to.

 

Z czego wyrosła idea niebieskich koncertów?

— Kiedy dowiedziałam się, że Niebieska Linia zostaje pozbawiona części środków na funkcjonowanie Telefonu Zaufania, wszystkie przemyślenia, którymi dzielę się z Tobą w naszej rozmowie, zbiegły się i sprawiły, że poczułam złość. Złość na brak wyobraźni, kompletny brak świadomości, jak ważna jest pomoc, kiedy znajdujemy się na życiowym zakręcie. Wiem, dla jak wielu to ważny telefon. Wiem też, że wielu nie udaje się dodzwonić… Poczułam, że coś muszę zrobić. Zadzwoniłam do ludzi, którzy czują, jak ja, namawiając ich na stworzenie filmu. Darek Łukawski, Grzegorz Rybak, Marek Pacek, Niebieska Linia, profesor de Barbaro, zakład karny, mój zespół, Bell, Fundacja Krystyny Jandy, Och Teatr…. Tysiące minut. Dużo rozmów. Niebieskim Koncertem, którego częścią jest Niebieski Film chcę zwrócić uwagę na problem, o którym w naszym kraju mówi się dopiero, kiedy znany polityk źle się odezwie do żony. Ofiary są często pozostawione same sobie. Sprawcy mają często wolną rękę.

Jak skazani przyjmują twoją muzykę?

— Dla niektórych wyjście na koncert jest tylko wyjściem z celi. Niektórzy nie kryją wzruszenia. Czasami widzę łzy. Czasami, co już powiedziałam, śpiewają „Wiosnę” ze mną. Serio. Takie męskie „WIOSNA” wykrzyczane w zakładzie karnym zostaje w uszach na długo (śmiech)… Ludzie potrzebują czuć się szlachetnie i chcą być traktowani z szacunkiem. To, że przychodziliśmy do nich z koncertem, jak wyznało kilku z nich – było dla nich krótką wizytą w lepszej, niż więzienna, rzeczywistości – powrotem do przeszłości. Spotkaniem z lepszym sobą. Po to jest sztuka, aby dotykać, powodować refleksję, zatrzymywać i wyrywać nas z okowy szarości.

Z Joanną Kondrat rozmawiała: Ada Romanowska

|
01. Echo // Joanna Kondrat - Karma
icon-downloadicon-download
  1. 01. Echo // Joanna Kondrat - Karma
  2. 02. Czas // Joanna Kondrat - Karma
  3. 03. Karma // Joanna Kondrat - Karma
  4. 04. Wiosna // Joanna Kondrat - Karma
  5. 05. Wyprowadź mnie // Joanna Kondrat - Karma
  6. 06. Burza // Joanna Kondrat - Karma
  7. 07. Raz, dwa, trzy // Joanna Kondrat - Karma
  8. 08. Dusza // Joanna Kondrat - Karma
  9. 09. Daj nam czas // Joanna Kondrat - Karma
  10. 10. Lato // Joanna Kondrat - Karma